expr:class='"loading" + data:blog.mobileClass'>

Pójdziemy w trochę inną stronę. Zamiast staroci, będą tematy bardziej aktualne, zamiast samych książek- także i fragmenty wierszy, zamiast pustych zakładek- dużo aforyzmów, a w odpowiedzi na odrobinę krytyki- więcej prac z dziedziny mojej nieudolnej twórczości. Wydawałoby się to idealnym układem, zważając na fakt, iż nowe ,,dzieło" (tak, zdecydowanie uwielbiam pisać to w cudzysłowie) jest już w drodze.


Zacznijmy od początku. :) zapraszam serdecznie na :


http://f-c-barceloona.blogspot.com/

środa, 10 kwietnia 2013

rozdział piąty



Wiele razy rozważałam słowa przyjaciółki, ale wtedy za żadne skarby nie mogłam ich zrozumieć. Cała sytuacja zrobiła się naprawdę dziwna. To, że wypowiedzieliśmy z Fabianem niemal identyczne słowa, zdawało się być nieprawdopodobne. A jednak stało się. Zastanawiałam się tylko, dlaczego mi o tym wszystkim powiedziała, dlaczego pokazała napis wyryty w drewnie i przede wszystkim- dlaczego właśnie teraz nas poznała? Słyszałam już wersję o tym, że akurat nadarzyła się okazja, byłyśmy niedaleko, a ona nagle zapragnęła wypełnić pustkę w swoim życiu, a jednak coś mi nie pasowało w tej historii. Pewien element. Plan. Niemożliwe było, że tak po prostu wpadła na ten pomysł, z dnia na dzień nic nie ustalając. Musiała już wcześniej o tym myśleć i miałam całkowitą pewność, że tak było. A skoro tak dokładnie zaplanowała sobie spotkanie z Fabianem, to również wcześniej musiała myśleć o pokazaniu mi tego miejsca, i może właśnie to męczyło ją od początku wakacji. Wspominała o miłości, lecz chociaż potwierdziła, iż jest zakochana, to, kto powiedział, że nigdy mnie nie okłamała? Nie do końca wiedziałam, co mam zrobić w tej sprawie i jakie zająć stanowisko, ale powiem jedno- byłam niesamowicie zaskoczona.
Najbardziej chyba jednak urzekło mnie to, że słowa moje i Fabiana jakby zlewały się w jedno. Jasne, chłopak od samego początku bardzo mi się spodobał, ale na rozwinięcie się miłości potrzeba czasu, wspólnie spędzonego czasu, którego nie przeżyliśmy i chyba niedane nam było przeżyć. Ze swojej strony miałam tylko przeczucie, że albo zauroczenie będzie obustronne i nigdy się nie spełni, albo też zakocham się bez pamięci w kimś, kto nie spojrzy na mnie inaczej, niż z braterskim ciepłem w oczach. Przyznam, że oba te wyjścia wcale mnie nie satysfakcjonowały.
-Chciałabym powiedzieć Ci coś jeszcze.- Przerwała ciszę Luiza, trochę jakby zdenerwowana.
-Mów.- Ponagliłam ją.
-Długo się z tym zbierałam, bo sama nie byłam do końca pewna tego, co się wydarzyło. Czasem próbowałam Ci powiedzieć, ale wtedy coś nam przerywało, a ja chciałam, by ta chwila była niezapomniana, gdyż to dla mnie naprawdę bardzo, bardzo ważne. Może nie zdajesz sobie z tego sprawy, ale fakty są takie, że dowiedziałaś się już całej prawdy, choć może po dzisiejszym dniu wszystko wydaje Ci się zagmatwane. –Przegryzła wargę, jakby nie była do końca pewna swoich słów- Pozwól, że wyjaśnię. Mówiłam prawdę mówiąc, że się zakochałam i wiem, że powtarzam to po raz drugi, ale nie jestem pewna czy za pierwszym odebrałaś to faktycznie naprawdę.
Na moment zapadła cisza, która wcale nie wydawała mi się niezręczna. Czekałam, aż L. zacznie kontynuować.
-Wiem, że za wszelką cenę byłabyś gotowa dowiedzieć się prawdy, a jest ona taka, że osobą, którą zasłużyła sobie na moje uczucia jest Maksym. Maksym Walker. Pamiętasz go może?- Zapytała z miną, sama nie wiem, jakiego rodzaju.
Pamiętałam Maksyma bardzo dobrze, czasem wydaje mi się, że aż za bardzo. Był pierwszą miłością mojej przyjaciółki, a jak to mówią Stare uczucie nigdy nie rdzewieje. Wiele razy opowiadała mi o Maksymie, zresztą nawet nie musiała, miałam tą przyjemność poznać go osobiście. Oprócz tych kilku lat spędzonych wspólnie w przedszkolu, dzielili ze sobą również wspomnienia z pierwszych trzech lat edukacji w szkole podstawowej, a jak już wspomniałam, ja również do niej uczęszczałam. Tak naprawdę, nie zdawałam sobie sprawy, że ten przystojny chłopiec o ciemnych włosach i głębokich, piwnych oczach jeszcze o nas pamięta. Gdyby nie to, że opowieść ma wiernie oddać wszystko, co wydarzyło się w całym naszym życiu- skłamałabym, że i mnie nigdy się on nie podobał. Niestety nie mam takiej możliwości, dlatego też zmuszona jestem pisać wyłącznie prawdę, a jest ona taka, że obie zakochane byłyśmy w Maksymie po uszy. Całe lata wspominałyśmy jego słodki uśmiech i urocze dołeczki, podczas gdy nawet nie zastanowiłyśmy się nad tym, czy on faktycznie w ogóle o nas pamięta.
Lata mijały, a im bardziej byłyśmy dojrzałe, tym lepiej zdawałyśmy sobie sprawę z tego, że nasze uczucie ulokowane jest błędnie i postanowiłyśmy z niego zrezygnować. Nie było to łatwe i jak widać- tylko u jednej z nas przyniosło skutek, podczas gdy druga pozostawała pod siłą uroku młodzieńca. Pamiętam dzień, kiedy spotkałam go pierwszy raz, po ponad dziesięciu latach i niemal oniemiałam z wrażenia, choć okoliczności nie były sprzyjające. Szczupły, wysoki, miał nadal te same głębokie, błyszczące oczy i słodkie dołeczki, które dawały mu wygląd chłopca z sąsiedztwa. Chciałabym móc powiedzieć, że jego śmiech brzmiał cudownie, a samym jego dźwiękiem doprowadzał ludzi do obłędu. Faktycznie- kiedyś tak było, lecz w tamtym momencie nie wydawał się być ani zadowolony, ani chętny do zabaw. Był nadzwyczaj poważny, po prostu stał i patrzył. I płakał. Wspomnienie tamtego dnia, nadal nie daje mi spać po nocach i przyznam, że gdyby nieudzielone mi wtedy wsparcie, nie jestem pewna jak potoczyłyby się dalsze losy mojego życia…
-Czyli, ty i Maksym, wy…
-Tak. Znaczy, formalnie nie jesteśmy parą, nie jestem na to gotowa. Wiem, że większość dziewczyn w moim wieku przeżyła już swoje pierwsze związki, a nawet kilka, czy kilkanaście. Z moim charakterem nie jest to jednak tak łatwe i oczywiste jak się może wydawać. Kocham go i wiem, że on mnie również. Uwielbiamy spędzać ze sobą każdą wolną chwilę, a gdy już to robimy- czuję się najszczęśliwszą osobą na świecie. Wiesz jak to jest, kiedy tak cholernie Ci na kimś zależy, ale musisz zdawać sobie sprawę z tego, że kiedy ty powiesz NIE, wiele innych dziewczyn po tobie, może powiedzieć TAK? To takie jakby trochę niedorzeczne. Niby sytuacja jest jasna, klarowna, a jednak czasem obawiam się, że z dnia na dzień mogę go stracić…-mówiła, a jednak wydawało mi się, że coś jest nie tak. Nie widziała blasku w jej oczach. Tego, który dało się zauważyć za każdym razem, kiedy patrzyła na Fabiana…
-Co, więc zamierzasz z tym zrobić?- Zapytałam, po czym usłyszałam w swoim głosie nutę współczucia, mieszanego z rozdrażnieniem.
-Myślałam, że to ty mi coś doradzisz…
-Słuchaj, według mnie nie jesteś jeszcze gotowa na coś poważniejszego. Zdecydowanie nie dojrzałaś do miłości, a mówiąc inaczej mogę, sprzecznie z moimi poglądami, wprowadzić cię w błąd. Zasługujesz na szczęście Lu, ale to nie on jest tym, który ci je da. Musisz to zrozumieć.- Powiedziałam, czując gulę w gardle.
-Mam Ciebie, Fabiana, dziadków, rodziców, zależy mi na tylu osobach i wiem, że im też zależy na mnie. A jednak czuję pustkę w miejscu, przeznaczonym na tę drugą osobę…
-Decyzja należy do Ciebie, ale powiem jedno. Jeśli to ja miałabym decydować, powiedziałabym NIE. Musisz samodzielnie dążyć do szczęścia, a nie czekać, aż powita Cię z otwartymi ramionami, ponieważ przez taki tok myślenia, możesz naprawdę wiele stracić. Przynajmniej takie jest moje zdanie. Co nie znaczy, że znajdziesz je od razu.
-Chyba masz rację. Dziękuję.
-Więc, powiesz mi w końcu?
-Ależ, co mam Ci powiedzieć? Myślałam, że już wszystko sobie wyjaśniłyśmy…- odpowiedziała mi lekko zdezorientowana.
-Wszystko, poza jednym. Zapomniałaś powiedzieć mi, jaki jest.
-Kto?
-Ten, którego kochasz.
-Maksym? Wprost idealny.
Westchnęłam, czując się zdezorientowana. Nie wiedziałam, czy moja przyjaciółka mnie okłamuje, jest na tyle głupia, żeby nie rozpoznać miłości, czy po prostu nie zdaje sobie sprawy z uczucia do swojego najlepszego przyjaciela…
-Tyle samej udało mi się wywnioskować. Jak to się stało, że się poznaliście? W sumie po tylu latach, takie spotkanie niemal graniczy z cudem…
Historia tego spotkania jest zdecydowanie jedną z najlepszych, jakie kiedykolwiek słyszałam. Owszem, jest bardzo oklepana i wiele osób może spokojnie zarzucić mi, że o czymś podobnym czytali w niejednej książce, ale dla mnie i tak pozostanie ona najpiękniejszą. Czemu? Powiem tak, co innego jest o czymś usłyszeć, przeczytać, lub zobaczyć to na filmie, a czymś zupełnie innym jest tego doświadczyć. Nie koniecznie na własnej skórze, ale za pośrednictwem osoby nam bardzo bliskiej, która całość opowiada z ogromem emocji i podekscytowaniem. Tak jak moja przyjaciółka. Nie zapomnę, jaką minę miała, przekazując mi najważniejsze wspomnienia z tamtego dnia. Wróć. Nie było takiego, które według niej nie miało żadnego wpływu na przyszłe zdarzenia, ani takiego, które wywierałoby nieprzyjemne uczucia. Ona po prostu mówiąc, w pełni oddawała każdy, nawet najmniejszy szczegół i obrazowała go tak, że nie sposób było jej nawet przerwać.
-Wszystko zaczęło się późną jesienią...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz