Wiele razy rozważałam słowa przyjaciółki, ale wtedy za żadne
skarby nie mogłam ich zrozumieć. Cała sytuacja zrobiła się naprawdę dziwna. To,
że wypowiedzieliśmy z Fabianem niemal identyczne słowa, zdawało się być
nieprawdopodobne. A jednak stało się. Zastanawiałam się tylko, dlaczego mi o
tym wszystkim powiedziała, dlaczego pokazała napis wyryty w drewnie i przede
wszystkim- dlaczego właśnie teraz nas poznała? Słyszałam już wersję o tym, że
akurat nadarzyła się okazja, byłyśmy niedaleko, a ona nagle zapragnęła wypełnić
pustkę w swoim życiu, a jednak coś mi nie pasowało w tej historii. Pewien
element. Plan. Niemożliwe było, że tak po prostu wpadła na ten pomysł, z dnia
na dzień nic nie ustalając. Musiała już wcześniej o tym myśleć i miałam
całkowitą pewność, że tak było. A skoro tak dokładnie zaplanowała sobie
spotkanie z Fabianem, to również wcześniej musiała myśleć o pokazaniu mi tego
miejsca, i może właśnie to męczyło ją od początku wakacji. Wspominała o miłości,
lecz chociaż potwierdziła, iż jest zakochana, to, kto powiedział, że nigdy mnie
nie okłamała? Nie do końca wiedziałam, co mam zrobić w tej sprawie i jakie
zająć stanowisko, ale powiem jedno- byłam niesamowicie zaskoczona.
Najbardziej chyba jednak urzekło mnie to, że słowa moje i
Fabiana jakby zlewały się w jedno. Jasne, chłopak od samego początku bardzo mi
się spodobał, ale na rozwinięcie się miłości potrzeba czasu, wspólnie
spędzonego czasu, którego nie przeżyliśmy i chyba niedane nam było przeżyć. Ze
swojej strony miałam tylko przeczucie, że albo zauroczenie będzie obustronne i
nigdy się nie spełni, albo też zakocham się bez pamięci w kimś, kto nie spojrzy
na mnie inaczej, niż z braterskim ciepłem w oczach. Przyznam, że oba te wyjścia
wcale mnie nie satysfakcjonowały.
-Chciałabym powiedzieć Ci coś jeszcze.- Przerwała ciszę
Luiza, trochę jakby zdenerwowana.
-Mów.- Ponagliłam ją.
-Długo się z tym zbierałam, bo sama nie byłam do końca pewna
tego, co się wydarzyło. Czasem próbowałam Ci powiedzieć, ale wtedy coś nam
przerywało, a ja chciałam, by ta chwila była niezapomniana, gdyż to dla mnie
naprawdę bardzo, bardzo ważne. Może nie zdajesz sobie z tego sprawy, ale fakty
są takie, że dowiedziałaś się już całej prawdy, choć może po dzisiejszym dniu
wszystko wydaje Ci się zagmatwane. –Przegryzła wargę, jakby nie była do końca
pewna swoich słów- Pozwól, że wyjaśnię. Mówiłam prawdę mówiąc, że się
zakochałam i wiem, że powtarzam to po raz drugi, ale nie jestem pewna czy za
pierwszym odebrałaś to faktycznie naprawdę.
Na moment zapadła cisza, która wcale nie wydawała mi się
niezręczna. Czekałam, aż L. zacznie kontynuować.
-Wiem, że za wszelką cenę byłabyś gotowa dowiedzieć się
prawdy, a jest ona taka, że osobą, którą zasłużyła sobie na moje uczucia jest
Maksym. Maksym Walker. Pamiętasz go może?- Zapytała z miną, sama nie wiem,
jakiego rodzaju.
Pamiętałam Maksyma bardzo dobrze, czasem wydaje mi się, że aż
za bardzo. Był pierwszą miłością mojej przyjaciółki, a jak to mówią Stare
uczucie nigdy nie rdzewieje. Wiele razy opowiadała mi o Maksymie, zresztą nawet
nie musiała, miałam tą przyjemność poznać go osobiście. Oprócz tych kilku lat
spędzonych wspólnie w przedszkolu, dzielili ze sobą również wspomnienia z
pierwszych trzech lat edukacji w szkole podstawowej, a jak już wspomniałam, ja
również do niej uczęszczałam. Tak naprawdę, nie zdawałam sobie sprawy, że ten
przystojny chłopiec o ciemnych włosach i głębokich, piwnych oczach jeszcze o
nas pamięta. Gdyby nie to, że opowieść ma wiernie oddać wszystko, co wydarzyło
się w całym naszym życiu- skłamałabym, że i mnie nigdy się on nie podobał.
Niestety nie mam takiej możliwości, dlatego też zmuszona jestem pisać wyłącznie
prawdę, a jest ona taka, że obie zakochane byłyśmy w Maksymie po uszy. Całe
lata wspominałyśmy jego słodki uśmiech i urocze dołeczki, podczas gdy nawet nie
zastanowiłyśmy się nad tym, czy on faktycznie w ogóle o nas pamięta.
Lata mijały, a im bardziej byłyśmy dojrzałe, tym lepiej
zdawałyśmy sobie sprawę z tego, że nasze uczucie ulokowane jest błędnie i
postanowiłyśmy z niego zrezygnować. Nie było to łatwe i jak widać- tylko u
jednej z nas przyniosło skutek, podczas gdy druga pozostawała pod siłą uroku
młodzieńca. Pamiętam dzień, kiedy spotkałam go pierwszy raz, po ponad
dziesięciu latach i niemal oniemiałam z wrażenia, choć okoliczności nie były
sprzyjające. Szczupły, wysoki, miał nadal te same głębokie, błyszczące oczy i
słodkie dołeczki, które dawały mu wygląd chłopca z sąsiedztwa. Chciałabym móc
powiedzieć, że jego śmiech brzmiał cudownie, a samym jego dźwiękiem doprowadzał
ludzi do obłędu. Faktycznie- kiedyś tak było, lecz w tamtym momencie nie
wydawał się być ani zadowolony, ani chętny do zabaw. Był nadzwyczaj poważny, po
prostu stał i patrzył. I płakał. Wspomnienie tamtego dnia, nadal nie daje mi
spać po nocach i przyznam, że gdyby nieudzielone mi wtedy wsparcie, nie jestem
pewna jak potoczyłyby się dalsze losy mojego życia…
-Czyli, ty i Maksym, wy…
-Tak. Znaczy, formalnie nie jesteśmy parą, nie jestem na to
gotowa. Wiem, że większość dziewczyn w moim wieku przeżyła już swoje pierwsze
związki, a nawet kilka, czy kilkanaście. Z moim charakterem nie jest to jednak
tak łatwe i oczywiste jak się może wydawać. Kocham go i wiem, że on mnie
również. Uwielbiamy spędzać ze sobą każdą wolną chwilę, a gdy już to robimy-
czuję się najszczęśliwszą osobą na świecie. Wiesz jak to jest, kiedy tak
cholernie Ci na kimś zależy, ale musisz zdawać sobie sprawę z tego, że kiedy ty
powiesz NIE, wiele innych dziewczyn po tobie, może powiedzieć TAK? To takie
jakby trochę niedorzeczne. Niby sytuacja jest jasna, klarowna, a jednak czasem
obawiam się, że z dnia na dzień mogę go stracić…-mówiła, a jednak wydawało mi
się, że coś jest nie tak. Nie widziała blasku w jej oczach. Tego, który dało
się zauważyć za każdym razem, kiedy patrzyła na Fabiana…
-Co, więc zamierzasz z tym zrobić?- Zapytałam, po czym
usłyszałam w swoim głosie nutę współczucia, mieszanego z rozdrażnieniem.
-Myślałam, że to ty mi coś doradzisz…
-Słuchaj, według mnie nie jesteś jeszcze gotowa na coś
poważniejszego. Zdecydowanie nie dojrzałaś do miłości, a mówiąc inaczej mogę,
sprzecznie z moimi poglądami, wprowadzić cię w błąd. Zasługujesz na szczęście
Lu, ale to nie on jest tym, który ci je da. Musisz to zrozumieć.- Powiedziałam,
czując gulę w gardle.
-Mam Ciebie, Fabiana, dziadków, rodziców, zależy mi na tylu
osobach i wiem, że im też zależy na mnie. A jednak czuję pustkę w miejscu,
przeznaczonym na tę drugą osobę…
-Decyzja należy do Ciebie, ale powiem jedno. Jeśli to ja
miałabym decydować, powiedziałabym NIE. Musisz samodzielnie dążyć do szczęścia,
a nie czekać, aż powita Cię z otwartymi ramionami, ponieważ przez taki tok
myślenia, możesz naprawdę wiele stracić. Przynajmniej takie jest moje zdanie.
Co nie znaczy, że znajdziesz je od razu.
-Chyba masz rację. Dziękuję.
-Więc, powiesz mi w końcu?
-Ależ, co mam Ci powiedzieć? Myślałam, że już wszystko sobie
wyjaśniłyśmy…- odpowiedziała mi lekko zdezorientowana.
-Wszystko, poza jednym. Zapomniałaś powiedzieć mi, jaki jest.
-Kto?
-Ten, którego kochasz.
-Maksym? Wprost idealny.
Westchnęłam, czując się zdezorientowana. Nie wiedziałam, czy
moja przyjaciółka mnie okłamuje, jest na tyle głupia, żeby nie rozpoznać
miłości, czy po prostu nie zdaje sobie sprawy z uczucia do swojego najlepszego
przyjaciela…
-Tyle samej udało mi się wywnioskować. Jak to się stało, że
się poznaliście? W sumie po tylu latach, takie spotkanie niemal graniczy z
cudem…
Historia tego spotkania jest zdecydowanie jedną z
najlepszych, jakie kiedykolwiek słyszałam. Owszem, jest bardzo oklepana i wiele
osób może spokojnie zarzucić mi, że o czymś podobnym czytali w niejednej
książce, ale dla mnie i tak pozostanie ona najpiękniejszą. Czemu? Powiem tak,
co innego jest o czymś usłyszeć, przeczytać, lub zobaczyć to na filmie, a czymś
zupełnie innym jest tego doświadczyć. Nie koniecznie na własnej skórze, ale za
pośrednictwem osoby nam bardzo bliskiej, która całość opowiada z ogromem emocji
i podekscytowaniem. Tak jak moja przyjaciółka. Nie zapomnę, jaką minę miała,
przekazując mi najważniejsze wspomnienia z tamtego dnia. Wróć. Nie było
takiego, które według niej nie miało żadnego wpływu na przyszłe zdarzenia, ani
takiego, które wywierałoby nieprzyjemne uczucia. Ona po prostu mówiąc, w pełni
oddawała każdy, nawet najmniejszy szczegół i obrazowała go tak, że nie sposób było
jej nawet przerwać.
-Wszystko
zaczęło się późną jesienią...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz