expr:class='"loading" + data:blog.mobileClass'>

Pójdziemy w trochę inną stronę. Zamiast staroci, będą tematy bardziej aktualne, zamiast samych książek- także i fragmenty wierszy, zamiast pustych zakładek- dużo aforyzmów, a w odpowiedzi na odrobinę krytyki- więcej prac z dziedziny mojej nieudolnej twórczości. Wydawałoby się to idealnym układem, zważając na fakt, iż nowe ,,dzieło" (tak, zdecydowanie uwielbiam pisać to w cudzysłowie) jest już w drodze.


Zacznijmy od początku. :) zapraszam serdecznie na :


http://f-c-barceloona.blogspot.com/

sobota, 12 kwietnia 2014

    Może na początek kilka przemyśleń, będących nawiązaniem do mojej nowej książki i jednocześnie jej częścią. W zasadzie nie jestem pewna, czy powinno się pisać cokolwiek przed prologiem. To był moment, natchnienie- postawienie przed sobą wszystkich tych pytań. Później wystarczyło tylko przelać je na papier, przeczytać, zrozumieć i w końcu dojść do wniosku, iż na ich podstawie może powstać coś w rodzaju nowej historii, zawierającej pewien ukryty sens, głębię, przesłanie. 
    Chciałabym zachęcić wszystkich do zapoznania się z ów pytaniami, gdyż są one wprowadzeniem do dalszej opowieści, która toczyła się będzie na kartach tego bloga. Dodatkowo (jest to szalenie prawdopodobne), macie okazję wyciągnąć z nich różne fajne wnioski. Mam nadzieję, że choć trochę skłonię was do refleksji. :) No to- zaczynamy!

  Dlaczego tak niewiele ludzi wierzy, że wewnętrzna przemiana jest możliwa, że człowiek może być zgorzkniały przez całe życie, być może tylko dlatego, iż nie odnalazł w nim żadnego celu, szczęścia, nie zaznał miłości? Bo przecież tak właśnie jest. Ludzie są zamknięci we własnym świecie, bo są nieszczęśliwi, a są nieszczęśliwi nie dlatego, że świat nie ma im nic do zaoferowania, ani też dlatego, że sami nie umieją czerpać z życia korzyści, lecz właśnie z powodu ciągłego poszukiwania szczęścia, by stać się w końcu najbardziej uradowanymi osobami na świecie. A wiadome jest przecież nie od dziś, iż chwilowe zadowolenie nie może równać się z tym, co daje nam takie prawdziwe, właściwe uczucie spełnienia.

  Dlaczego więc tak niewiele z nas wierzy w siebie, skoro większość pozornie uważa się za ósmy cud świata? 

   Dlaczego posługujemy się kłamstwem, by ukryć swoją inność, choć tak naprawdę, jest ona normalnością? I dlaczego ukrywamy się z własną bezsilnością, licząc, że uzyskamy pomoc od ludzi silniejszych psychicznie, mimo, iż większość z nich, jest tak samo słabych jak my sami? 

   Dlaczego w takim razie ludzie zadają pytania, skoro boją się poniżenia ze strony tych z pozoru twardszych, mądrzejszych? A może te wszystkie osoby zadające pytania po prostu sądzą, iż dzięki temu staną się bardziej inteligentne lub doświadczone? A skoro już są tak dociekliwi, by owe pytania zadawać, to czemu zazwyczaj boją się uzyskanych na nie odpowiedzi?

  Istnieje też możliwość, iż ci wszyscy ludzie po prostu są w trakcie odkrywania samych siebie i nie mają bladego pojęcia o życiu, a przede wszystkim o innych, bo gdyby mieli, to przecież nie zadawaliby pytań, prawda? Ale mocno wierzę w to, że każdy w końcu znajdzie się w sytuacji, w której będzie mógł stwierdzić: ,,Wiem, kim jestem, wiem, do czego dążę i czego chcę od życia. Jestem silny psychicznie, inteligentny, pewny siebie i nie muszę już więcej zadawać pytań.” I życie tych ludzi nabierze sensu, tak, jak nabrało moje. I ludzie ci staną się szczęśliwi, tak, jak ja stałam się szczęśliwa. Będą pewni siebie, z optymizmem spoglądający w przyszłość, nie zapominając jednak o przeszłości i o tym, co doprowadziło do ich szczęścia. Jak ja. A pewnego dnia, może nawet się zakochają, tak jak to było w moim przypadku.